Ludwik Holesz
Urodził się w 1921 roku. Dorastał w ubogiej rodzinie w Szerokiej (obecnie sołectwo Jastrzębia-Zdroju). Już od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie sztuką oraz dużą wrażliwość artystyczną. Być może swoje umiejętności manualne odziedziczył po dziadku, który rzeźbił w drewnie figury dla siebie, rodziny i do pobliskich kościołów, a także po ojcu – zdolnym cieśli.
Małego Holesza pociągała muzyka, chciał malować, jednak rodzice nie posiadali środków, żeby mógł realizować swoje marzenia. Kiedy zmarła jego matka, aby wesprzeć ojca w wychowaniu sześciorga dzieci, dorywczo pracował w szerockiej piekarni, pomagał w domu i na gospodarce. Jego dziecięcym azylem była dolina, którą nazywał Ptasią. Tam, pośród traw, paproci i ptaków, pasąc krowy sąsiadów, strugał swoje pierwsze figurki przedstawiające zwierzęta. Do tego miejsca powracał myślami przez całe życie i to ono stało się dla niego inspiracją do namalowania w 1937 roku pierwszego obrazu.
W latach okupacji został wywieziony wraz z bratem na przymusowe roboty do Niemiec. Na szczęście trafił do gospodarzy, którzy z czasem zaczęli go traktować jak członka rodziny. Przebywając w Rzeszy został wcielony do wojska, gdzie podczas działań wojennych odniósł liczne rany. Został m.in. postrzelony w nogę, przez co już do końca życia borykał się z bezwładem lewej stopy. Do kraju powrócił w 1945 roku. W Świerklanach poznał Agnieszkę Rojek, z którą po 2 tygodniach znajomości wziął ślub. Z tego związku urodziło się pięcioro dzieci: Anna, Helena, Maria, Weronika i Emil. W trudnych, powojennych latach Holesz rozpoczął w Świerklanach Dolnych budowę domu. Wszystkie prace: murarskie, stolarskie, ciesielskie i malarskie wykonywał samodzielnie, dlatego jego wznoszenie i wykończenie trwało 10 lat. Równocześnie pracował zawodowo, najpierw w Przedsiębiorstwie Budowy Szybów, potem – aż do przejścia na emeryturę w 1979 roku, na KWK „Moszczenica” w Jastrzębiu-Zdroju na stanowisku cieśli. Po latach, kiedy dom był już ukończony, odżyła w nim uśpiona potrzeba twórczego działania. Początkowo malował na starych prześcieradłach, mieszając sadzę z pokostem. Pędzle robił sam z końskiego włosia. Marzył jednak o prawdziwych farbach olejnych, na które nigdy nie było pieniędzy.
To marzenie o farbach spełniła moja mama – wspominała córka Holeszów – Weronika Holesz-Kurzydym. Sama miała zacięcie artystyczne. Podpatrując ojca namalowała kiedyś w ukryciu dwa obrazy, które przedstawiały „ciaper kuchnię” (robocza kuchnia ulokowana w budynku gospodarczym - przy. redakcji). Obrazy sprzedała a za zarobione pieniądze kupiła ojcu wymarzony, warszawski zestaw 24 farb olejnych.
Obrazy karobońskie i wizje kosmosu
Podczas pracy na kopalni zainteresowały Holesza odciśnięte w węglu ślady roślin. To odkrycie stało się momentem przełomowym w jego twórczości. Pojawiły się wizje świata okresu karbonu, które jeszcze „na dole”, podczas przerwy szkicował na workach po cemencie. Później w zaciszu domowej pracowni przelewał je na płótna tworząc oryginalne, nasycone kolorami fantazyjne historie. Wizje karbonu nie wyczerpały jego zainteresowań. Z czasem bodźcem do pracy i drugim obszarem tematycznym stał się dla niego kosmos. Wciąż szukał odpowiedzi na pytania: jak wyglądał początek świata? jak będzie wyglądać życie za kilka tysięcy lat? skąd wziął się układ słoneczny? skąd wzięły się rośliny, których nie zasadził człowiek? Twierdził, że świat jest zakodowaną informacją, którą musi odszyfrować w swoich obrazach. Obrazy kosmiczne różnią się od tych inspirowanych karbonem. Te pierwsze można zamknąć w schemacie prac czerpiących ze wzorów komiksowych czy science-fiction. Różnią się także w traktowaniu przestrzeni. Obrazy karbońskie są płaskie, nie ma w nich planów malarskich i głębi, które pojawiają się w pracach o tematyce kosmicznej. Ciekawostką jest fakt, iż artysta malował zawsze od lewej strony, a gotowych już dzieł nigdy nie poprawiał.
Oprócz malarstwa w jego twórczości pojawiają się także rzeźby wykonane w węglu, graficie i drewnie. Rzeźbiąc w węglu, w symboliczny sposób nawiązywał do epoki, w której kształtowały się jego pokłady, często czerpiąc motywy ze swoich obrazów.
Agnieszka Osiecka, Szymon Kobyliński, Franciszek Pieczka...
O Holeszu zrobiło się głośno w 1966 roku za sprawą sąsiadki, nauczycielki Marii Pietraczuk. To ona jako pierwsza osoba z zewnątrz doceniła jego talent. W liście do redakcji „Nowin Rybnickich” opisała barwny, prehistoryczny świat, który tak zafascynował artystę. Wkrótce potem w Teatrze Ziemi Rybnickiej zorganizowano pierwszą jego wystawę.
Od tego czasu nie było w domu spokoju. Każdego dnia przyjeżdżali chętni, aby podziwiać malarstwo ojca. Mama, która była niezwykle gościnna piekła ciasta, a ojciec te obrazy rozdawał. Bywał u nas kanclerz Niemiec Helmut Schmidt, Agnieszka Osiecka, Szymon Kobyliński, Franciszek Pieczka, przedstawiciele rządu z Haiti, delegacja z Kairu, był nawet Zdzisław Grudzień i Wilhelm Szewczyk. Nie sposób wymienić wszystkich
Po pierwszej wystawie przyszedł czas na kolejne. Był Kraków, Katowice, Anglia, Austria, Belgia, Dania, Hiszpania, Niemcy, Francja, Słowacja. W trakcie całego życia Holesza uzbierało się tych wystaw ponad 80. Jego obrazy znalazły się w muzealnych zbiorach m.in. w Warszawie, Zabrzu, Bytomiu, Katowicach, Rybniku, są także ozdobą wielu prywatnych kolekcji m.in. królowej Anglii Elżbiety II oraz księcia Walii – Karola.
Pod koniec pracy zawodowej Holesz otrzymał na kopalni swoją pracownię, gdzie rzeźbił grafitowe puchary, malował obrazy, które stanowiły pamiątkę dla odwiedzających kopalnię delegacji. Malował także hasła ostrzegawcze z zakresu BHP. Po przejściu na emeryturę poświęcił się wyłącznie pracy twórczej. To w tym czasie powstało najwięcej jego obrazów. W połowie lat 80. otworzył w swoim domu Galerię Sztuki Rodziny Holeszów, której patronem została wówczas Kopalnia Węgla Kamiennego „ZMP” w Żorach. Do dnia dzisiejszego oprócz prac artysty można podziwiać tam pięknie wyszywane, opisujące śląskie zwyczaje i obrzędy prace jego żony Agnieszki, obrazy córki Weroniki oraz wnuka Karola.
Za swoją artystyczna działalność w1979 roku otrzymał odznakę Zasłużonego dla Rozwoju Województwa Katowickiego oraz tytuł Zasłużonego Działacza Kultury. Rok później otrzymał Sztandar Pracy II klasy. W 1982 roku doceniono go na gruncie lokalnym, przyznając mu tytuł Zasłużonego dla Gromady Świerklany Dolne. Od 2000 roku Szkoła Podstawowa nr 1 w Świerklanach nosi imię Ludwika Holesza. Zmarł 13 lutego 1999 roku.
Autor: Katarzyna Gardecka
Przeczytaj pełny artykuł ze źródła:
https://harmonicznychaos.pl/artblog/101-sylwetki-tworcow/131-ludwik-holesz.html
Sprawdź podobne:
jesteś gościem
lub dodaj jako gość
Ciekawy temat? Rozpocznij dyskusję. Zostaw komentarz...