Rozmowa z nowym zawodnikiem GKS-u. Szymonem Matuszkiem: "Czuję się tu jak u siebie"
„Co prawda w szatni zbyt wielu osób nie znałem – w zasadzie tylko Kamila Jadacha, z którym gdzieś tam zaczynałem grę w piłkę i z jego starszym bratem Dawidem, ale mimo to czuję się jak u siebie” – mówi nowy zawodnik GKS-u Jastrzębie, Szymon Matuszek. Zapraszamy na rozmowę.
„Co prawda w szatni zbyt wielu osób nie znałem – w zasadzie tylko Kamila Jadacha, z którym gdzieś tam zaczynałem grę w piłkę i z jego starszym bratem Dawidem, ale mimo to czuję się jak u siebie”
– mówi nowy zawodnik GKS-u Jastrzębie, Szymon Matuszek. Zapraszamy na rozmowę.
Po ilu latach wracasz do Jastrzębia?
Szymon Matuszek: Wyjechałem w wieku 17 lat, teraz mam 34, czyli łatwo policzyć, że po siedemnastu, chociaż z tym powrotem to tak nie do końca, bo na stałe mieszkam w Katowicach. Powiem z drugiej strony - ostatnie treningi piłkarskie, jakie odbyłem w Jastrzębiu-Zdroju, miały miejsce około 24 lata temu. Pojawiają się teraz oczywiście wspomnienia pierwszych kopnięć piłki i pierwszych treningów czy to na Kościelnej, czy na Harcerskiej. Minęło od tego czasu więcej lat, niż ma w tej chwili większość zawodników w naszej szatni, a niektórych nie było jeszcze wtedy na świecie, a ja już po tych boiskach biegałem.
Bo trzeba też zaznaczyć, że jesteś wychowankiem Szkółki Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie, chociaż pojawiają się także informacje jakoby to była WSP Wodzisław.
- Zgadza się, do Wodzisławia trafiłem z MOSiR-u. To tutaj były pierwsze treningi i pierwsze szlify piłkarskie. Pierwszym moim trenerem, chociaż dość krótko, był Mirosław Kawecki, później przez dłuższy czas prowadził mnie Mirosław Szwarga, ojciec Dawida, trenera Rakowa. Zdarzało mi się grać też ze starszym rocznikiem - 1988 - u trenera Stanisława Filipa. Kilku trenerów udało mi się zatem przez te kilka lat poznać.
Czy od początku Twojej kariery, która z biegiem czasu nabierała tempa, miałeś w głowie powrót – gdy już będziesz dużo bardziej doświadczonym zawodnikiem - do rodzinnego miasta, czy wyszło to spontanicznie i nie było zaplanowane?
- Nie było tak że nie planowałem, po prostu cały czas myślałem raczej rok, może dwa do przodu i nie snułem długofalowych planów. Chciałem po prostu dalej grać w piłkę, bo fizycznie czuję się dobrze i starałem się wycisnąć jeszcze więcej z tej kariery. Upłynęło troszeczkę czasu, od kiedy jesteśmy na Śląsku po zakończeniu mojego kontraktu z Miedzią Legnica, a temat z GKS-u Jastrzębie pojawił się jednak dość spontanicznie, ale można powiedzieć, że fajnie to koło się domyka. Na pewno miło tu wrócić, bo nie czuję się tu jak w zupełnie nowym klubie. Co prawda w szatni zbyt wielu osób nie znałem – w zasadzie tylko Kamila Jadacha, z którym gdzieś tam zaczynałem grę w piłkę i z jego starszym bratem Dawidem, ale mimo to czuję się jak u siebie. Może osoby są nowe – sztab czy szatnia, ale w środku nie czuję, że - jak to bywa w nowym klubie - wszystkiego będę się musiał uczyć na nowo, tylko jest to dla mnie coś… bliskiego.
Z miejsca stałeś się najstarszym i najbardziej doświadczonym zawodnikiem w naszej szatni. Czujesz na sobie jakąś odpowiedzialność, że niejako automatycznie stajesz się dla naszej – w większości młodej szatni – mentorem?
- Na pewno wymaga się od tak doświadczonych zawodników, żeby nie tylko patrzyli na siebie, ale dawali cząstkę siebie młodszym kolegom, jeśli mają oczywiście co przekazać. Na pewno będę się starał chłopakom pomóc na tyle, na ile będę potrafił i na ile będę widział, że im to może pomóc w rozwoju. Jeżeli każdego z tych zawodników będziemy „ulepszać” i pomożemy im, to wtedy też drużyna stanie się lepsza i mocniejsza, a co za tym idzie zyska cały Klub i społeczność.
Czujesz, że masz takie predyspozycje i taka rola będzie dla Ciebie naturalna?
- Tak mnie środowisko piłkarskie spostrzega i ja też powoli zaczynam się z tym coraz mocniej utożsamiać, dlatego rozpocząłem już kursy trenerskie dla byłych i jeszcze grających zawodników, dla których jest przygotowana przyspieszona ścieżka. Będąc od trzech miesięcy na Śląsku zacząłem także prowadzić młodsze dzieciaki, żeby zobaczyć to wszystko od środka, co uważam, że pomoże mi też jako zawodnikowi, bo będę mógł wyciągać kolejne wnioski. Różne etapy w życiu miałem co do myślenia na temat tego, co będę robił jak skończę grać. Były momenty, gdy miałem dość piłki, tak się zdarzało w tych gorszych chwilach i wtedy myślałem, że w piłce jednak nie zostanę. Z drugiej strony piłkarze najwięcej czasu poświęcają właśnie piłce nożnej i na tym znają się najlepiej, dlatego w tej dziedzinie możemy dać najwięcej innym, co widzę to właśnie teraz po sobie i chyba będzie mi to w przyszłości pisane w mniejszym albo większym wymiarze.
Jakie masz wnioski po pierwszych treningach z drużyną i sparingu z rywalem z ekstraklasy?
- Zanim rozpocząłem treningi to widziałem też kilka meczów - czy to z Radunią, który oglądałem z trybun czy też z Olimpią Grudziądz, który akurat oglądałem w telewizji. Z obu tych spotkań można było wyciągnąć sporo pozytywów. Z Grudziądzem odwrócenie wyniku z 0:2 na 3:2, co jest niesamowitą sprawą. Widać, że ta drużyna ma nie tylko jakość, ale i charakter i predyspozycje, by wygrywać każdy mecz. Mecz z Radunią był z kolei przykładem, jak mała różnica jest między zespołami w tej lidze, bo przecież Radunia zajmowała wtedy 3. miejsce w tabeli, a śmiem nawet powiedzieć, że w tym spotkaniu to my byliśmy lepsi i byliśmy bliżej zwycięstwa. Podarowaliśmy jednak gola przeciwnikowi, bo sami ciężko mieli z tworzeniem okazji. No i dochodzimy do tego, zarówno na przykładzie tego meczu, jak i sparingu ze Śląskiem, że to my sami możemy sobie najbardziej zagrozić i jesteśmy dla siebie rywalem. W meczu we Wrocławiu to przeciwnik wykorzystał nasze błędy popełniane na własnej połowie. Jeśli to się wyeliminuje, to powinno być dużo lepiej. Podsumowując, widzę w tej drużynie dużo jakości, dużo chęci, treningi są na bardzo wysokim poziomie. Zaangażowanie i odpowiednie bodźcowanie przez trenera jest również ważne. Odpowiednie upomnienie, napomnienie czy nawet krzyk, ale w taki pozytywny sposób, powoduje że można bardzo dużo wynieść z tego treningu i tak też działo się na przykład dzisiaj, bo za nami bardzo dobra jednostka (rozmowa została przeprowadzona w piątek, 13 października – przyp. red.). Patrząc w przekroju całego tygodnia myślę, że drużyna będzie robiła cały czas progres. Co prawda w tabeli jesteśmy tuż nad strefą spadkową i na pewno nie jest to komfortowa sytuacja, ale powtarzam, że widzę tu duży potencjał. Na podstawie tego, co do tej pory zobaczyłem, można być spokojnym, że ten marsz w górę tabeli będzie.
Przeczytaj pełny artykuł ze źródła:
Sprawdź podobne:
jesteś gościem
lub dodaj jako gość
Ciekawy temat? Rozpocznij dyskusję. Zostaw komentarz...