Ułatwienia dostępu

Skip to main content


REKLAMA

Zwiastuny śmierci w polskiej tradycji

 |  Historia i tradycje
Dodane przez:

W przekazach ludowych śmierć była personalizowana pod postacią kobiety, a jej atrybutami były: kosa, biała płachta, czasami sierp. Zwana była "śmiertką", "kostusią" lub "kostuchą" i w zależności od osoby, którą zabierała, przychodziła głucha, kulawa bądź z dziurawymi dłońmi.

Głucha „śmiertka” przychodziła do młodych matek, a głucha była dlatego, aby nie mogła usłyszeć płaczu pozostawionych dzieci. „Kostucha” z dziurawymi dłońmi zabierała bogatych. Dziury w jej rękach uniemożliwiały przekupstwo. Kulawa przychodziła do pozostałych. Żadna jednak nie była tak bezlitosna, aby wcześniej nie przesłać znaków swego rychłego pojawienia się.

Śmierć zwiastowały niecodzienne zjawiska, łączone z oddziaływaniem duchów: trzykrotne pukanie do okna lub drzwi, dziwne odgłosy dochodzące z komory czy strychu, a także pęknięcie lustra, pobrzękiwanie łyżek lub spadnięcie obrazu. Zwiastunem rychłego zgonu mogła być np. wlatująca przez okno jaskółka, sowa pohukująca w bliskości zabudowań lub łasica kopiąca jamę w obrębie zagrody. Również złowrogie sny zwiastowały przyjście „śmiertki” np. te o wypadaniu zębów czy mętnej wodzie.

Kiedy nadchodził kres życia, przy łóżku konającego zbierała się cała rodzina, a także sąsiedzi. W tym czasie unikano głośnych rozmów, zakazane były płacze i lamenty, które mogły utrudnić umierającemu pożegnanie się z tym światem. Długa agonia interpretowana była jako efekt złego życia. W takiej sytuacji starano się przyspieszyć śmierć. Kropiono umierającego święconą wodą, okadzano ziołami, wyciągano spod głowy poduszki z pierza, dzwoniono dzwonkiem dla konających, przenoszono umierającego z łóżka na słomę rozłożoną na ziemi, otwierano okna i drzwi. Niekiedy wykonywano w strzesze domu otwór, którym miała wydostać się dusza zmarłego.

Gdy konający wydał ostatnie tchnienie, domownicy zobligowani byli do wykonania szeregu zwyczajowych czynności. W pierwszej kolejności zatrzymywano zegary, zasłaniano lustra i okna, z łóżka ściągano pierzyny i poduszki. Jeśli zgon nastąpił w nocy budzono domowników, aby ich dusze nie były pociągnięte w zaświaty przez odchodzącą duszę zmarłego. O śmierci gospodarza zawiadamiano także zwierzęta hodowlane i pszczoły.

Kolorystyka ubioru zmarłego była ściśle określona normami zwyczajowymi. Do końca XIX wieku była to odzież wykonana z bielonego płótna w formie luźnej koszuli, sięgającej do stóp (tzw. "śmiertelnica"). Później, gdy zmarł ktoś bardzo młody, ubierano go jak do ślubu, gdyż w ten sposób chciano mu wynagrodzić szybką śmierć. Jeśli umierał starzec ubierano go na czarno. Takie ubranie nie mogło być dziurawe, ani łatane.

Od momentu włożenia ciała do trumny czuwano przy nim przez trzy dni. Szczególny wydźwięk miało nocne czuwanie (tzw. puste noce), w trakcie którego śpiewano pieśni żałobne i modlono się, a także spożywano posiłki i alkohol. Pożywienie i alkohol stawiano również przy zmarłym.

Aby zaopatrzyć zmarłego w ostatnią drogę, do trumny wkładano różne przedmioty np. chusteczki do nosa, okulary, laski, przybory do szycia, tabakierki, karty do gry a także wódkę. Zdarzało się, że wkładano kawałek pieczywa, który stanowić miał podarunek dla wcześniej zmarłych członków rodziny.

Trumnę zamykali ludzie postronni - wierzono bowiem, że nieboszczyk może pociągnąć za sobą kogoś z rodziny. Po jej wyniesieniu otwierano drzwi, okna, szafy, przewracano stołki i krzesła - zwłaszcza te na których ustawiona była trumna, a także wymiatano śmieci. Wszystkie te czynności podyktowane były obawą, aby dusza nie pozostała w gospodarstwie. Zmarłego wynoszono z domu nogami do przodu, trzykrotnie uderzając trumną o próg domu. W zależności od odległości, na cmentarz niesiono ją na ramionach lub wieziono wozem, przy czym unikano zaprzęgania do niego klaczy, szczególnie źrebnych. Kondukt żałobny zatrzymywał się na granicy wsi, pod krzyżem lub kapliczką, gdzie wygłaszano pożegnalne oracje i wyłączano zmarłego z ram społeczności lokalnej.

Trumnę zanoszono do Kościoła na krótką modlitwę, a bardziej zamożni zamawiali mszę świętą. Końcowy akt pożegnania odbywał się nad mogiłą, miał on z jednej strony uwolnić żyjących spod wpływu zmarłego, z drugiej strony zapewnić mu wiekuisty spokój. Po pogrzebie odprawiano - w domu lub karczmie - ucztę pogrzebową, zwaną "stypą", "pogrzebinami", "przepijaniem skórki" lub "bożym obiadem".


Podziel się z innymi, udostępnij:
REKLAMA

Podziel się swoim zdaniem...
jesteś gościem
lub dodaj jako gość
Ładuję komentarze... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.

Ciekawy temat? Rozpocznij dyskusję. Zostaw komentarz...

na Tapecie! Ciekawe tematy w Jastrzębiu-Zdroju

REKLAMA


Ostanie komentarze

Nie! to zasługa Pana Tomasza, a jak by kto pytał to miasto zbudowała Hetman, nie Gierek, serio!
to pan Urgoł załatwił
Gratulacje od rodziny Matusiaków już popłynęły, za chwile popłynie rzesza członków rodziny Matusiaków do doradzania ii obsadzania stanowisk jak już ...
Wielkie gratulacje Panie Prezydencie!!!
mnie się nikt nie pytał czy chce Łabędzią ulicę. Piktogramy co ulica to inne.

REKLAMA

REKLAMA